
Przypomnijmy, że 27 października ubiegłego roku w sieci pojawił się komunikat Jarosława Kaczyńskiego w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego oraz trwających protestów w całej Polsce.
Trybunał orzekł, że aborcja z przesłanek embriopatologicznych jest niezgodna z polską Konstytucją. Decyzja ta wywołała wiele kontrowersji i wzbudziła w społeczności oburzenie.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości uważał, że osoby biorące udział w Strajku Kobiet popełniają przestępstwo. Wspominał też o "atakach na kościoły" oraz otwarcie wzywał zwolenników partii do "obrony" tychże kościołów.
Po wypowiedzi Kaczyńskiego, w trakcie protestów dochodziło - ze strony służb mundurowych do niebezpieczeństwa utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu osób strajkujących.
Koalicja Obywatelska wraz z Lewicą złożyły zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura Rejonowa w Warszawie odmówiła wszczęcia postępowania, tłumacząc to "brakiem znamion czynu zabronionego".
Kolejne podejrzenie pojawiło się miesiąc później, kiedy protesty przeniosły się pod Sejm.
Prezes PiS zarzucił wtedy politykom z opozycji, że zachęcającą oni obywateli do protestów w trakcie trwania epidemii, przez co wzrosła liczba zakażeń. "Macie krew na rękach, łamiecie artykuł 165. Powtarzam, nie powinno was być w tej izbie. Dopuściliście się zbrodni", powiedział wtedy Kaczyński.
Zdjęcie: Wikimedia Commons
SKOMENTUJ